*perspektywa Kimberly*
Minęło kilka dni. Harry od tamtego wydarzenia ani razu nie pokazał się w "Bon Bon". A ja czułam się fatalnie. Widocznie odezwało się moje sumienie, bo nie chce dać mi spokoju. Mam wrażenie, że zaraz przyjdzie z tym swoim uroczym uśmiechem na ustach, znów zamówi szarlotkę i sok i zacznie się ze mną droczyć. Ciągle patrzę w stronę drzwi, czy nie nadchodzi. Ciągle nasłuchuję dźwięku dzwonka, czy aby nie rozbrzmiewa. Cholera, gdyby można było cofnąć czas o te kilka dni! Wtedy na pewno dałabym się przeprosić i nie zrobiłabym Loczkowi tylu przykrości. To żałosne, że popełniam tyle błędów, a tak naprawdę wcale tego nie chcę.
Gabrielle to ma szczęście. Wystarczyła jedna impreza, a poznała miłość swojego życia. Od czasu ich spotkania ona chodzi jak zaczarowana, cała w skowronkach. A najgorzej jest, gdy Louis przychodzi do nas, do kawiarni. Gruchają sobie jak dwa gołąbki, a mnie prawie trafia szlag. No bo jak to jest, że ona zawsze wychodzi z wszystkiego cało? Czy ona ma jakieś tajemne moce, że wszystkie dziwne przygody ją omijają? Boże, co mnie podkusiło, żeby iść na tą imprezę? W sumie, to i tak by niczego nie zmieniło, bo prędzej czy później poznałabym Harry'ego; przecież sąsiadujemy ze sobą.
-Przestań tak trzeć tą szklankę. Już jest czysta.- powiedział Louis, który dokładnie pół godziny temu znów tutaj przyszedł.
-U was to rodzinne z tymi szklankami, czy co?- zdenerwowałam się. Przecież Loczek też zwracał mi na to uwagę. A ja faktycznie znów to robiłam, bo zamyśliłam się, patrząc na drzwi.
-Nie martw się, nie przyjdzie.- uspokajał mnie.- Wyjechał.
-A ja go wcale nie oczekuję!- krzyknęłam i rzuciłam w niego ścierką.
-Ej, ty mi tu zarazkami nie rzucaj!
-Jakimi zarazkami? Przecież szklanka jest czysta.
-Ale wcześniej jakiś obleśny gościu trzymał ją w łapach. Chcesz żebym się rozchorował?
-Nie, oczywiście, że nie. Chociaż wtedy byś tu nie przychodził.
-Przeszkadza ci to?- zaciekawił się.
-Nie, skądże znowu?- znów zaprzeczyłam.- Cholera jasna, ile czasu Gabi będzie odbierała to zamówienie?
-Czyli jednak masz mnie dość!- stwierdził, chichocząc pod nosem.
-Tak, żebyś wiedział.- oświadczyłam pewnie.- Jesteś tak samo upierdliwy jak ten cały Harry!
-Haha, myślisz o nim!- klasnął w dłonie.
-Wcale nie! Tak mi tylko teraz do głowy przyszedł.
-On ci cały czas tam siedzi.
-Boże, powstrzymaj mnie, bo mu zaraz zrobię krzywdę.- wymruczałam.
-Mówiłaś coś?- chłopak nadstawił uszu.
-Nie, zastanawiałam się tylko, czy ci tak po prostu przyjebać, czy rozbić ci na głowie ekspres do kawy.
-Mam się bać?- zapytał.
-Nie, nie będę tak okrutna.- odparłam i zapadło milczenie.
Po chwili pojawiła się Gabrielle. Na jej widok Lou wyszczerzył się jeszcze bardziej niż wcześniej. I znowu zaczął się na nią gapić. Nie no, zaraz rzygnę tęczą.
-Dwa razy espresso i kremówkę.- zwróciła się do mnie, a ja zrealizowałam zamówienie.
-No, na mnie już pora.- oświadczył Louis i się przeciągnął.- Przyjdę jutro.
-Zaczekaj.- zatrzymałam go.- Nie wiesz, dokąd wyjechał Harry?
-Wiem.- przyznał.- Ale ci nie powiem. Jak chcesz, to do niego zadzwoń i sama się dowiedz. Dam ci numer.
Wiedziałam, że zrobił to celowo. Ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam się z nim skontaktować, po prostu musiałam...
*perspektywa Harry'ego*
Tego mi było potrzeba: ciepła kanapa, telewizor, popcorn i cola. Czuję się wspaniale i wcale nie przejmuję się tym, że Kimberly odesłała mnie z kwitkiem. Czujecie ten sarkazm? Tak naprawdę mam ochotę zdemolować pokój, a potem zaszyć się w szarym kącie i ryczeć jak niemowlak. No bo co innego mam zrobić? Dziewczyna, którą darzę wyjątkowym uczuciem mnie nienawidzi. I to na dodatek za rzecz, która nie powstała z mojej winy. Co za ironia losu! Myślałem, że jak będę przychodził do tej kawiarni i ciągle ją przepraszał, to w końcu mi wybaczy i będziemy mogli się przyjaźnić. Skrycie liczyłem nawet na coś więcej. Ale jak zwykle wszystko musiałem spieprzyć! Czego ja się spodziewałem? Przecież zawsze jest tak samo. Wystarczy jak przejdę się ulicą, a setki dziewczyn do mnie podbiega, proszą o zdjęcia i autografy. Wystarczy, że skinę ręką, a miliony kładzie mi się do stóp. Lecz kiedy zależy mi na tej jedynej, to zawsze musi być trudno, zawsze musi być pod górkę. Właśnie dlatego wyjechałem do Holmes Chapel, aby oderwać się choć na chwilę od tych wszystkich problemów. Zwykle wtedy przyjeżdżam do domu, do mojej mamy, gdzie zawsze zostaję mile i ciepło przyjęty. Wiem, że jestem kochany i że ktoś za mną tęskni i mnie oczekuje.
-Synku, przyniosłam ci herbatkę.- z przemyśleń wyrwał mnie głos rodzicielki, która w tej chwili weszła do pokoju z kubkiem w ręku.
-Dziękuję.- rzekłem i podniosłem się na łóżku, a następnie upiłem łyk. Moje wnętrze rozgrzał ciepły płyn. Choć na moment poczułem się dobrze.
-Może mi powiesz w końcu, co się dzieje?- zasugerowała, odgarniając mi grzywkę z czoła. Jak zwykle mnie rozgryzła. Przed Ann nic się nie ukryje.
-A co ma się dziać?
-Na pewno coś się stało. Chyba nie myślisz, że ci uwierzę w to, że przyjechałeś tutaj tylko po to, żeby popatrzeć sobie na telewizję i poleżeć na kanapie?
-Najlepsza telewizja i najlepsza kanapa są tutaj, w Holmes Chapel.
-Nie zapominając o herbacie.- uzupełniła matka, uśmiechając się szeroko.
-A no tak, herbata zwłaszcza.- dodałem, upiłem kolejny łyk i postawiłem kubek na dębowym stole.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się za tobą stęskniłam.- po tych słowach mocno mnie przytuliła.
W jej ramionach czułem się bezpieczny. Nigdy nie byłem typem maminsynka. Można mnie określić raczej jako typ osoby bardzo przywiązanej do swojej rodziny. Dlatego teraz uświadomiłem sobie, że mogę o wszystkim opowiedzieć mamie. Ona na pewno da mi jakąś dobrą radę.
-To co, powiesz mi, co się dzieje?- nadal próbowała mnie zachęcić.- Pokłóciłeś się z chłopakami? Z dziewczyną?
-Pokłóciłem się z dziewczyną, ale nie swoją.- odparłem.
-Opowiedz wszystko od początku.
-Poznałem ją niedawno, kilka tygodni temu. Przyszła do nas na imprezę ze swoją przyjaciółką. Zakochałem się w niej. Tańczyliśmy razem, rozmawialiśmy, a nawet ją pocałowałem. To było takie niesamowite. Nie potrafię tego określić. Jednak Liam i Niall wycięli nam niemiły numer. Wykorzystali okazję, że oboje się upiliśmy i położyli nas do jednego łóżka, w dodatku całkiem nago.- Ann zachichotała.- O, nie śmiej się! Wyobraź sobie nasze zdziwienie, gdy się rano obudziliśmy. Kimberly bardzo się wystraszyła, zaczęła krzyczeć, a potem zwyzywała mnie od zboczeńców. Najgorsze, że ona myśli, że ja brałem w tym wszystkim udział, a to przecież bzdura! Przychodziłem do kawiarni, w której ona pracuje i ciągle ją przepraszałem. Myślałem, że w końcu mi wybaczy. Ostatnim razem powiedziałem jej, że nie lubię, gdy ludzie się na mnie obrażają. Nie potrafiłem jej wyjawić tego, co do niej czuję. Kim powiedziała, żebym przestał do niej przychodzić, a wtedy sumienie na pewno da mi spokój. Od tego czasu się tam nie pojawiłem. Zrozumiałem, że ona mnie nienawidzi, więc nie mam u niej żadnych szans. Nie wiem, co teraz robić.
-Przede wszystkim się nie poddawaj.- matka mocno ścisnęła mnie za rękę.- Zdaję sobie sprawę, że to trudne, ale spróbuj jej powiedzieć, co do niej czujesz. Przecież potrafisz mówić to do mnie, więc dlaczego jej masz tego nie wyjawić?
-To nie to samo.- mruknąłem.- Nie powiem jej tego, nie dam rady.
-Dasz, wierzę w ciebie.- pocałowała mnie w czoło.- Poza tym, jeśli dobrze zrozumiałam, w tym całym incydencie nie było twojej winy, więc tak naprawdę nie masz za co ją przepraszać.
-Niby tak.- przyznałem.- Ale się na mnie obraziła. W dodatku kiedy dowiedziałem się, że pracuje w mojej ulubionej kawiarni, to pomyślałem, że to będzie taki pretekst do spotykania się z nią.
-A jak się zachowywała, kiedy tam przychodziłeś?- zapytała.
-Wkurzała się i droczyła się ze mną. Ja też specjalnie jej dokuczałem.
-Wiesz, co ja myślę? Że ona cię lubi, a może nawet więcej niż lubi.
-Dlaczego tak myślisz?
-Bo gdyby cię nienawidziła, to nie odzywałaby się do ciebie, a tym bardziej nie droczyłaby się z tobą.
Hmm... W tym coś jest. Pamiętam, jak jeszcze moi rodzice byli razem i zawsze gdy się kłócili, to mama nie odezwała się do taty pierwsza. Ile on się musiał namęczyć, żeby mu przebaczyła; kiedy Ann się obrazi, to trudno ją udobruchać. Z zamyślenia wyrwał mnie głos dzwonka telefonu, który znajdował się w mojej kieszeni.
-Słucham?- odebrałem.
-Cześć.- po drugiej stronie usłyszałem znajomy głos.- To ja.
-Ja, czyli kto?
-Kimberly. Nie przeszkadzam ci?
-Nie.- zaprzeczyłem.- Skąd masz mój numer?
-Od Louisa.- wyjaśniła.- Poprosiłam, żeby mi go dał.
-Na co ci on potrzebny? Ostatnio powiedziałaś, żebym o tobie zapomniał, a wtedy sumienie da mi spokój. Jeśli będziesz dzwonić, to na pewno nie zapomnę.
-Słuchaj, chciałam z tobą porozmawiać. Tylko to nie jest rozmowa na telefon. Louis wspominał, że wyjechałeś.
-To prawda.- potwierdziłem.
-Kiedy wracasz?
-Jutro powinienem być w Londynie.
-Przyjdź do "Bon Bon". Pogadamy.
-Zobaczymy. Na razie!- i się rozłączyłem.
-To ona?- bardziej stwierdziła niż zapytała mama.
-Tak. Chce się spotkać.- wyjaśniłem.
-No widzisz! Miałam rację!- poklepała mnie po kolanie.- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze.
-Mam nadzieję.- mruknąłem i powróciłem do wcześniejszego zajęcia, czyli oglądania telewizji.
__________________________________________
Cześć! Najmocniej przepraszam, że ostatnio nie dodałam, ale nie miałam po prostu czasu. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, misiaczki, co? : ) W ramach rekompensaty postanowiłam dodać następną część 8 rozdziału w niedzielę? Co o tym myślicie? Wnioskuję, że będziecie zadowolone : )
Dzięki za wszystkie komentarze : ) To do niedzieli! ; **
Jestem bardzo zadowolona.. rodział jest boooski *_*
OdpowiedzUsuńŚwietny i genialny,, czekam na nastepny :D
I coś dawno cię u mnie nie było:
onedirection9277.blogspot.com
Mam nadzieje że wpadniesz,, :3 ściskam i całuje ! xx
Świetny. ;** Ja osobiście jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza z tego,że kolejny już w niedziele, no więc czekam i pozdrawiam. <33
OdpowiedzUsuńP.S. jak masz czas wpadnij do mnie. :))
świetny ! kocham twoje opowiadania ! dawaj następny. /Talia.
OdpowiedzUsuńNie, no dziewczyno ty rządzisz.!!
OdpowiedzUsuńW życiu żaden blog mnie tak nie wciągnął.
Masz megaa genialne pomysły, które w cudowny i zachęcający sposób opisujesz..aż chcę się czytać więcej i więcej. ; ]
Cudowna jesteś.; **
Rozdział jest rewelacyjny. ; ]Zresztą jak każdy napisany przez ciebie.; D
Już się nie mogę doczekać niedzieli. ; **
och ten Harry ;p
OdpowiedzUsuńfajny rozdział , szkoda tylko że taki krótki ;/ No ale w niedziele następna część ! ;] nie mogę się już doczekać ;d
Rozdział jest super, ekstra, bomba!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! *.*
Rozdział jak zwykle super;)
OdpowiedzUsuńCzyżby Kimberly postanowiła mu wybaczyć? Ale Hazza ma kochaną mame*.*
Ciekawa jestem co się wydarzy na tym spotkaniu i czy wgl do niego dojdzie:D
Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam<3
Proszę, proszę, proszę dodaj w niedzielę kolejny !
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :DDD
Już normalnie nie mogłam się odczekać tego rozdziału (tak jesti z koloejnymi), musisz tak ciekawie pisać? :DD
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham !!! cudowny rozdział :D nie mogłam się oderwać ♥ już nie moge się doczekać ich spotkania:D będzie ostro hahahaa :D
OdpowiedzUsuńnapisz jutro :( nie wytrzymam do niedzieli !
OdpowiedzUsuńboski rozdział <3
Nominowałam Cię do Liebster Awadr ;]
OdpowiedzUsuńszczegóły na moim blogu:
http://szczesciekochamcie.blogspot.com/
Świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńAnka;p
Rozdział fantastyczny.,
OdpowiedzUsuń...hahahah... masz świetne poczucie humoru.,
Biedny Harry zatopi smutki w herbatce*____*
Buziaczki ;***